REKLAMA

Wewnętrzny konflikt w OSP Radoszyce [wideo]

Jakiś czas temu zwrócił się do nas z prośbą o pomoc strażak ochotnik Janusz Dorosławski, były członek Zarządu OSP w Radoszycach. Uważa on, że został wykluczony z jednostki ze względu na układy oraz dociekliwość.

REKLAMA

Do wykluczenia Dorosławskiego z jednostki faktycznie doszło. Służył on w radoszyckim OSP przez 24 lata w tym czasie podnosząc swoje kwalifikacje, był między innymi gospodarzem budynku ochotniczej straży oraz kierowcą. Po wydaleniu za Dorosławskim opowiedziało się kilku innych ochotników. Od tego momentu nie chcą oni uczestniczyć w akcjach ratowniczo-gaśniczych.

Dokładnie 2-go kwietnia 2016 Janusz Dorosławski dostał pismo wykluczające go z szeregu jednostki. – „Wydaje mi się, że po tym zebraniu zostałem potraktowany nieuczciwie. Jakie argumenty? Z pisma, które otrzymałem wynikają nieprawdziwe argumenty: np. przeszkadzanie w prowadzeniu zebrania sprawozdawczo-wyborczego, pomawianie ludzi z Zarządu OSP, a przecież ja sam byłem w Zarządzie. Nie wydaje mi się żebym w jakiś sposób mógł przeszkadzać i oczerniać tych ludzi.” – mówi Dorosławski.

REKLAMA

Zdaniem zarządu z którego prezesem Łukaszem Janiszewskim rozmawialiśmy zachowanie strażaka było naganne. Poza tym na piśmie pojawiło się również szereg innych zarzutów, w związku z którymi został ukarany. –„Druh Dorosławski w trakcie zebrania kiedy była wybrana komisja skrutacyjna podważał ważność tych głosów i twierdził, że komisji nie wierzy. Wstawał w trakcie zebrania i zaczął liczyć za tę komisję twierdząc, że ta komisja jest niewiarygodna. To jest niedopuszczalne skoro wszyscy obecni na zebraniu druhowie wybrali tę komisję jednogłośnie.” – tłumaczył nam Łukasz Janiszewski, prezes OSP w Radoszycach i dodawał -„Tam było wiele tych argumentów. Również ten o przeszkadzaniu. Druh Dorosławski również w inny sposób przeszkadzał. Mówił np. że ja jako prezes to traktuje w ten sposób członków OSP, że daje korzyści finansowe innym druhom by głosowali na mnie. To nigdy nie miało miejsca i znaczenia.”

Janusz Dorosławski twierdzi, że niesłusznie został relegowany z jednostki.

Janusz Dorosławski twierdzi, że niesłusznie został relegowany z jednostki.

Dorosławski twierdzi, że był człowiekiem niewygodnym, bo między innymi dbał o bezpieczeństwo strażaków zgłaszając, że poszczególne sprzęty nie mają już legalizacji. Chciał też więcej szkoleń dla członków OSP. –„Żeby ludzie byli na odpowiednich stanowiskach odpowiednio wyszkoleni. By brali udział w zdarzeniach ze sprzętem, który a legalizację, jest odpowiednio przystosowany. Moja jako gospodarza była taka by ten sprzęt miał ręce i nogi. Kiedy próbowałem dobrowolnie pokazać prezesowi, że sprzęt jest niesprawny, bez legalizacji, że nie powinien znajdować się na samochodzie, bo pracują na nim ludzie. Najważniejsze jest przecież życie ratownika, najpierw bezpieczeństwo nasze, a później pomagamy ludziom na 100 % tak jak możemy pomagać. A jak ktoś wie, że sprzęt jest niesprawny to nie ma komfortu psychicznego. Niezależnie kto tam będzie to tam nie ma pewności co do sprzętu. Jeden sprzęt nie miał legalizacji dwa lata, drugi dwa lata. To nie są okresy, że ktoś się może pomylić, nie zauważyć.” – opowiada Dorosławski.

Z kolei prezes Janiszewski uważa, że to argumenty wyssane z palca. Na dowód tego przytacza decyzję Prokuratury, która umorzyła śledztwo z wniosku złożonego przez Dorosławskiego. Śledztwo dotyczyło między innymi pojazdów będących na posiadaniu OSP oraz niezbędnego sprzętu. –„Druh Dorosławski kierował między innymi zarzut, że ja jako prezes zrobiłem przywłaszczenie mienia samochodu. Nie miało to miejsca. Było prowadzone dochodzenie i Prokuratura umorzyła sprawę, bo wszystkie dokumenty zostały dostarczone.” – tłumaczy prezes.

Kolejnym wątkiem tego sporu jest władza. Wykluczony strażak, który kiedyś samemu zasiadał w zarządzie OSP uważa, że obecnie władza nie jest sprawowana demokratycznie. – „Z tego co mi się wydaje w 90 % prezes sam rządzi całą jednostką, chociaż w statucie naszym jest wyraźnie napisane, że prezes jest do reprezentowania jednostki na zewnątrz. Nie jest to rządzenia tylko jest do reprezentowania. Do rządzenia jest cały zarząd, każdy powinien mieć swoje zdanie, móc się wypowiedzieć. Na dzień dzisiejszy ludzie w zarządzie są tylko ludźmi marionetkowymi, którzy nie mają własnego zdania, nie mogą postawić się prezesowi, bo jak się postawią to czeka ich los taki jak mój.” – twierdzi Dorosławski.

Oczywiście z tym absolutnie nie zgadza się prezes Łukasz Janiszewski. – „Nie jest to zgodne z prawdą. Prezes kieruje działaniami na zewnątrz i kieruje tam tą jednostką według statutu. Ja się opieram zawsze na opinii druhów z zarządu i nigdy nie podjąłem sam decyzji jakiejkolwiek jeżeli chodzi o jakieś ważniejsze sprawy. Tutaj ten argument jest bezskuteczny.” – tłumaczy Janiszewski.

Od druha Dorosławskiego i osób go popierających kilka dni temu otrzymaliśmy informację o tym, że w OSP Radoszyce nie ma komu wyjeżdżać na akcję. To ich zdaniem kuriozalna sytuacja w momencie gdy wyklucza się z jednostki bardzo doświadczonych strażaków. –  „Robiłem tak, że na tym cierpiała moja rodzina. Trzy czy cztery lata temu prowadziłem nawet dzieci by wciągnąć je w straż pożarną, zaszczepić w nich żyłkę chęci przychodzenia do tej jednostki, że straż to my normalni ludzie. Moje wyszkolenie jest dosyć duże. Strażakiem może być każdy, ale by strażaka wyszkolić potrzeba czasu. Na dzień dzisiejszy są takie wymagania, rygorystyczne dyrektywy, że dzisiejszy strażak musi być wyszkolony od podstaw. I tak szkolenie nie trwa dzień, dwa, trzy tylko lata. Moje szkolenie jakie ja posiadam to na dzień dzisiejszy jest około 4-5 lat.” – opowiada Dorosławski.

Prezes OSP w Radoszycach broni zdania całego zarządu.

Prezes OSP w Radoszycach broni zdania całego zarządu.

Inne zdanie ma zarząd reprezentowany przez prezesa Janiszewskiego. Ich zdaniem obecnie każde OSP ma problemy kadrowe, a to że jednostka raz nie wyjechała do zdarzenia to po prostu coś co zdarza się także gdzieś indziej. Zapytaliśmy o to Państwową Straż Pożarną i również usłyszeliśmy, że takie sytuacje są na porządku dziennym. Prezes Janiszewski w wątpliwość stawia także zaangażowanie samego Janusza Dorosławskiego. –  „Doświadczony strażak, który pracuje w firmie prywatnej, jest kierowcą zawodowym. Przebywa tu dwa razy w tygodniu, może trzy razy w tygodniu, bo z tego co wiem wyjeżdża w trasy. Jego stwierdzenie, że on jest obecny to wręcz przeciwnie. Jego tu nie ma na miejscu. Jeśli chodzi o problemy kadrowe to one są wszędzie. Nie ma ludzi, którzy tylko czekają na wyjazd na akcję, bo z tego nie ma korzyści finansowych. Dziwią mnie jego zarzuty. Bardzo dziwne jest to, że są takie osoby, które są w 10 % może 20 % na danym terenie i właśnie wtedy wybucha najwięcej zdarzeń. Trzeba by to zweryfikować.” – mówi Janiszewski i wskazuje na nieco inne powody  zaangażowania Dorosławskiego w Straż Pożarną. Zdaniem prezesa wykluczony druh walczy o jednostkę i władze w niej nie z powodu miłości do straży, a chęci organizowania dyskotek w budynku OSP.  – „Wcześniej on pełnił funkcję gospodarza. Robił tutaj zabawy taneczne, dyskoteki. Obecny wójt zabronił takich imprez. Dorosławski korzystał z mienia gminnego, z tego co wiem to bezpłatnie i największy wpływ na te zarzuty mogło mieć to, że został od odcięty.” – mówi obecny prezes OSP Radoszyce.

To kto w tym sporze ma rację muszą Państwo już osądzić sami.

REKLAMA


Dodaj komentarz