REKLAMA

Mąż Justyny z Końskich bez drogiej terapii umrze. Kobieta błaga o pomoc

Justyna Mordzińska, z domu Lasota obecnie mieszka w Stanach Zjednoczonych, w Pennsylvanii, a pochodzi z Końskich. Kończyła tutaj szkołę podstawową oraz liceum ogólnokształcące. Kilka dni temu do naszej redakcji napisała ona list z prośbą o pomoc w zbiórce finansowej na rzecz jej ciężko chorego męża Jacka. Kobieta jak sama mówi – jest w desperacji. Wspomóc walczącego ze złośliwym rakiem małżonka konecczanki możecie na stronie zbiórki publicznej TUTAJ

REKLAMA

Pani Justyna od jakiegoś czasu nie mieszka już na Konecczyźnie, ale obecnie prosi o pomoc gdzie tylko się da. Jej mąż cierpi na bardzo złośliwy nowotwór i potrzebuje drogiego, wartego pół miliona dolarów leczenia w Texasie. Jej list przekazujemy Państwu w całości:

Pochodzę z Końskich, moi rodzice nadal mieszkają w Końskich. Chodziłam do Szkoły Podstawowej nr 1, a potem do I LO, które ukończyłam w 1999 roku. Nadal mam wielu znajomych w Końskich i okolicach oraz liczę na otwartość serca pozostałych obywateli. Mój mąż Jacek jest ciężko chory na nowotwór i jeśli nie podejmiemy kuracji alternatywnej, która kosztuje ponad pół miliona dolarów to, według lekarzy za kilka miesięcy jego z nami nie będzie. Jestem w desperacji i proszę o pomoc.

REKLAMA

W lipcu, 2019 roku nasza rodzina otrzymała wstrząsającą wiadomość. Mój mąż, Jacek został zdiagnozowany z rakiem anaplastycznym tarczycy w 4 stopniu z licznymi przerzutami do płuc. To bardzo rzadko spotykany, a zarazem bardzo agresywny rak, który postanowił zabrać Jacka z naszego życia zdecydowanie za szybko.

Pamiętam bardzo wyraźnie strach w Jacka oczach, kiedy lekarze wyjaśniali nam na czym będzie polegała operacja usunięcia tarczycy, o możliwych jej powikłaniach, z całkowitą utratą głosu włącznie. Zjednoczyło to nasza 4 osobowa rodzinne jak nigdy przedtem i stanęliśmy to tego pierwszego boju wspólnie. Z łaską Boga operacja przebiegła szczęśliwie, bez najmniejszych efektów ubocznych i w listopadzie Jacek zaczął radioterapie oraz chemioterapie.

Zabiegi te powodowały osłabianie organizmu. Jacek wycierpiał dużo bólu i stawał się coraz kruchszy. Nie mógł pracować, nie był nawet w stanie wziąć dzieci na ręce. Jednak ciągle pozostawał pozytywny i pełen nadziei. Pogrążeni w modlitwie prosiliśmy Boga by pomógł nam przejść te dramatyczne chwile. Momentami było bardzo ciężko patrzeć jak miłość mojego życia więdnie na moich oczach. Nasze dzieci, które miały wtedy zaledwie 8 i 4 latka, nie mogły zrozumieć, dlaczego ich do tej pory zdrowy i silny tata nie mógł już bawić się z nimi w ganianego ani grać w piłkę…

Wypełnieni nadzieja ze chemia zatrzymuje rozwój choroby, w lipcu tego roku dostaliśmy kolejny druzgocący cios. Chemia, która miała na celu uratowanie życia Jacka, spowodowała ogromne zniszczenia w szpiku kostnym. Po biopsji szpiku okazało sieę, że teraz nie tylko walczy z postepującym rakiem tarczycy, ale również z białaczką. Nasz świat zawalił się ponownie. Wykończeni, dwuletnią i uporczywą walką o przetrwanie zostaliśmy poinformowani ze Jackowi pozostało jedynie kilka miesięcy życia. Przeszczep szpiku został natychmiast wyeliminowany, ze względu na aktywność raka tarczycy. Lekarze powiedzieli nam ze Jacek przeszczepu po prostu nie przeżyje, gdyż rak tarczycy rozprzestrzeni się na cały organizm w zaledwie kilka tygodni.

To nie może być Jacka przeznaczenie…ma on tak wiele do zaoferowania temu światu…musimy mieć nadzieje…. Natychmiast zaczęliśmy szukać innych wyjść…Znaleźliśmy kuracje alternatywną, która jest mniej inwazyjna i która daje realne szanse na przedłużenie życia Jacka. Szanse na to, by mógł widzieć jak dorastają nasze dzieci, jak kończą szkole, jak biorą ślub, może nawet trzymać wnuki na swoich ramionach….ale potrzebujemy Twojej pomocy by Jacek mógł otrzymać kuracje, na która w pełni zasługuje.

Po dwóch latach choroby i zabiegów, nasze oszczędności sięgnęły dna. Do dziś dnia sami za wszystko, płaciliśmy, nie wszystko było pokryte przez ubezpieczenie. Niestety, z moich zarobków nie jesteśmy w stanie sami zapłacić za dodatkową kurację, która kosztuje ponad pół miliona dolarów. Modlimy się każdego dnia o Twoje hojne wsparcie, bo dzięki niemu Jacek będzie mógł podjąć leczenie i zmienić swój los, który jak opisują obecni lekarze nie jest zbyt długi. 100% tej donacji będzie przeznaczone na Jacka leczenie z nadzieja pokonania raka, który stara się nam Jacka skraść z tego świata.

To bardzo trudne, aby opisać w słowach, ile Jacek dla nas znaczy, jeszcze ciężej jest mi zwracać się do Ciebie o pomoc. Jednakże wiem, że muszę zrobić wszystko, aby dać mu szanse na kolejna walkę. Choć mocny na duchu, Jacka ciało staje się słabsze każdego dnia. On potrzebuje naszego wsparcia do dalszej walki!

Jacek ma zaledwie 38 lat, jest i zawsze był bardzo dobrym człowiekiem o złotym sercu. Codziennie modlimy się o siły do walki dla nas wszystkich, bo nie potrafię sobie wyobrazić dnia, w którym będę musiała powiedzieć naszym dzieciom: Nela 10 i Feliks 6, że ich tata przegrał ta nierówną walkę.

Nadzieja umiera ostatnia. Jesteśmy pełni wdzięczności za każde wsparcie i modlitwę w tym trudnym dla nas czasie. Prosimy, aby w waszych sercach obudziła się chęć pomocy dla Jacka. Prosimy o udostępnianie linku do naszej kampanii z rodzina, przyjaciółmi I współpracownikami. W ten sposób wszyscy razem możemy dać Jackowi szanse na walkę z ta okropna diagnozą.

Stad ta zbiorka – prosimy z całego serca do odwiedzenia naszej strony ze zbiórką, która ma na celu uratowanie życia Jacka. Proszę kliknąć na link poniżej: 
Zbiórka na rzecz Jacka: https://gofund.me/c72e5489
 

Jacek ma zaledwie 38 lat, jest i zawsze był bardzo dobrym człowiekiem o złotym sercu. Codziennie modlimy się o siły do walki dla nas wszystkich, bo nie potrafię sobie wyobrazić dnia, w którym będę musiała powiedzieć naszym dzieciom: Nela 10 i Feliks 6 lat, że tata przegrał tą nierówną walkę.

Jesteśmy pełni wdzięczności za każde wsparcie i modlitwę w tym trudnym dla nas czasie. Mamy nadzieę, że w waszych sercach obudzi się chęć pomocy dla Jacka. Prosimy o udostępnianie linku do naszej zbiórki. W ten sposób wszyscy razem możemy dać szansę Jackowi.

W tej chwili na operację męża pani Justyny zebrano około 60 tysięcy dolarów, potrzeba 500 tysięcy dolarów. Każdego kto ma tylko możliwość wsparcia zachęcamy do działania.
Zdjęcia:

REKLAMA

Dodaj komentarz