REKLAMA

Nasi znowu przejechali Złombol! [zdjęcia]

Przed rokiem informowaliśmy o Załodze 2107 Łada, czyli o braciach Jakóbczykach z Sierosławic, którzy przejechali popularny Złombol dziełem radzieckiej motoryzacji. Tym razem na start rajdu stanęli oni z polskim wozem.

REKLAMA

Oprócz braci Pawła i Tomka Jakóbczyków w rajdzie udział wziął ich przyjaciel  Jakub Kosmal. –„To była jubileuszowa edycja Złombolu. Wystartowaliśmy 25 września spod katowickiego <<Spodka>>. Meta miała miejsce w Palermo na Sycyli cztery dni później. Komu było mało ten mógł pojechać jeszcze odcinek specjalny do Tunisu, stolicy Tunezji.” – opowiada nam Paweł Jakóbczyk.

Koneccy uczestnicy "Złombolu 2016" wraz z przyjaciółmi.

Koneccy uczestnicy „Złombolu 2016” wraz z przyjaciółmi.

Zasady rajdu są bardzo proste. Wystartować w nim mogą ekipy które uzbierają od darczyńców minimum 1500 zł. W zamian oferują powierzchnie reklamową na swoich autach. Wszystkie pieniądze są przez organizatorów przeznaczone na zakupy zabawek, pomocy naukowych, wyposażenie i wyjazdy wakacyjne dla dzieci ze śląskich domów dziecka. W tym roku dzięki wszystkim ludziom dobrej woli, którzy wzięli udział w imprezie udało się zebrać ponad milion złotych.

REKLAMA

Samochody które są dopuszczone do udziału to relikty dawnej myśli technicznej. Mogą pojechać tylko takie, które były wyprodukowane lub wymyślone w krajach bloku wschodniego. Nie są to eksponaty w stanie muzealnym, ale często uratowane przed złomowaniem rupiecie, stąd nazwa Złombol. Dlatego w tym rajdzie nie ma jednego zwycięzcy,wygrywają wszyscy którzy dojadą do mety. W tym roku było zgłoszonych 510 załóg, a ile dojechało jeszcze nie wiadomo.

Bracia Jakóbczykowie oraz Jakub Kosmal w podróż przez Europę udali się przerobionym na coś w stylu campera Polonezem Truckiem z 1999 roku. –„Nasz Polonez przeszedł podstawowy remont, ale oczywiście wiele napraw pozostało na ostatnią chwilę, na dzień przed wyjazdem. Dodatkowo zbudowaliśmy podwójną podłogę na pace tak żeby można było tam spać.” – tłumaczył nam Łukasz Jakóbczyk.

Nie zabrakło problemów z samochodem.

Nie zabrakło problemów z samochodem.

Podczas czterodniowej podróży konecczanie mieli wiele trudnych momentów. Jednak jak sami mówią – awarie i problem z autami to chleb powszedni na Złombolu. –„My największy problem mieliśmy w San Marino, w okolicach tamtejszego zamku. . Podczas podjazdu po serpentynie na zamek, usłyszeliśmy dziwny chrobot, a samochód przestał jechać i hamować. Na szczęście było to na rondzie gdzie jechaliśmy wolno, doturlaliśmy się na parking przed sklepem, tam szybkie oględziny. Diagnoza nas nie zaskoczyła, gdyż przestrzegano nas przed taką awaria w tym typie Poloneza. Koło wraz półosią wysunęło się z mostu, już trochę wystawało z samochodu.”  – opowiadają Jakóbczykowie.

Wydawać by się mogło, że tego typu usterka wyeliminuje dzielnego Poloneza braci pochodzących z Sierosławic z dalszej jazdy w rajdzie. Nic bardziej mylnego! Dzięki spawarce, którą przewoziła inna ekipa Złombolu (podróżująca Polonezem karetką) konecki pseudocamper udało się połatać i po kolejnych dwóch dniach jazdy zdobył on Sycylię, a jego załoga już po raz drugi cieszyła się z ukończenia rajdu. To jednak nie był koniec przygód Poloneza wiozącego konecczan. Drogę powrotną zaplanowali oni sobie tak by móc przejechać przez inne kraje Europy – między innymi jeszcze na Sycylii zdobywali najwyższy czynny wulkan Europy – Etnę, a później przejechali przez niemal całe Bałkany. –„Chcielibyśmy podziękować wszystkim którzy pomogli nam przed wyjazdem. Przede wszystkim darczyńcom, którzy wsparli Fundację Nasz Śląsk, wszystkim poznanym załogom, a w szczególności tym z którymi jechaliśmy przez te dwa tygodnie.” – kończą swoją relację z rajdu bracia Jakóbczykowie.

Zdjęcia:

REKLAMA

Dodaj komentarz