REKLAMA

To świąteczny cud! Walewscy mają nowy dom! [wideo, zdjęcia]

W poniedziałek 18 grudnia 2017 roku świat rodziny Walewskich z Modliszewic się zawalił. Rodziny specyficznej, bo to babcia Grażyna Walewska podjęła się wychowywania trójki wnuków. Butla z gazem wybuchła w ich domu, chłopcy doznali poparzeń, a z mieszkania niemal nic nie zostało. Teraz wiemy – po dwóch latach zdarzył się cud. Walewscy mieszkają w nowym domu i tam spędzą święta. Rodzina ciągle ma potrzeby, nie na wszystko starczyło pieniędzy. Jednak w domu gości już radość i… wdzięczność dla wszystkich, którzy pomogli. 

REKLAMA

Na kilka tygodniu po tragicznym wydarzeniu tak opisywała je głowa rodziny – Grażyna Walewska –„Rano tamten dzień pamięta jako spokojny. Pobudziłam chłopaków do szkoły i oni poszli. Sąsiadka jechała na zakupy koło godziny dziewiątej, zapytała czy jadę, bo to już ostatnie zakupy przed świętami. To mówię dobrze: pojedźmy. Wezmę sobie butlę, bo w tamtej się już gaz kończył to nabije, ona swoją też brała i pojechaliśmy na te zakupy. Około godziny 11.00 wjechaliśmy do nich na podwórku i Andrzej, czyli mąż kuzynki Iwony przyniósł mi wszystkie zakupy do ganku łącznie z tą nieszczęśliwą butlą. […] Usłyszałam taki przytłumiony huk, spojrzałam w lewo i mówię: Boże okna nie ma. Kacper mówił: uciekaj babciu, pchnął mnie, wypychał z ganku bo tam się paliło, drzwi się wykręciły w drugą stronę, a Ci młodsi byli w tamtym pokoju. […] Obejrzeliśmy się i nie ma ani Kuby, ani Igora. Kacprowi w międzyczasie zaczęły się spodnie palić, udało nam się tamtych wyciągnąć. Kuba miał włosy, buzię spaloną, ja nic, mnie Kacper zastawił” – opowiadała nam babcia trzech mieszkających z nią chłopców.

I wtedy ruszyła lawina pomocy. Pomocną dłoń do rodziny wyciągnęły między innymi: Miejsko-Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej z Końskich, Stowarzyszenie Przyjaciół „Mechanika” i cała społeczność ZSP 1 w Końskich, II Liceum Ogólnokształcące z Końskich, fundacja Fabryka Marzeń, stowarzyszenie Spinacz i wiele innych jednostek. Wiele pomocy Walewskim dali sąsiedzi oraz parafianie z Modliszewic.

REKLAMA

Grażyna Walewska dziś jest szczęśliwą osobą. Niezwykle wdzięczną za całą pomoc.

Po dwóch latach ciężkiej pracy, zaangażowaniu ogromnej ilości osób pani Walewska nie dowierza jak wiele dobrego ją spotkało –„W nowym domu… wszystko nowe, wszystko świeże, ciężko się tu nawet przyzwyczaić i tu spać. Tam jak byliśmy było inaczej, nie mogliśmy się przyzwyczaić. Teraz tu nie możemy, ale jest OK. Chłopaki mają swoje. Tu mam podwórko, tu mam swojego psa, tu mam swoje kury… jestem u siebie. Po dwóch latach jestem u siebie. A brakować? Całe życie czegoś brakuje… nie mamy mebli do kuchni, w pokoju oczywiście zachowały się stare meble. Nie zniszczyły się, nie spaliły, więc schowaliśmy je, przykryli i na razie mamy to co mamy. Cieszę się, że po dwóch latach wigilię spędzimy u siebie w domu” – opowiada Grażyna Walewska.

Do tego pięknego zakończenia droga była jednak bardzo wyboista… O dniu, w którym doszło do tragedii opowiedział nam Kacper, wnuk Grażyny Walewskiej.  –„Zaraz po wybuchu było naprawdę źle. Pamiętam ten dzień. Było to przed świętami, towarzyszył nam stres – szykowaliśmy wszystko. Babcia przyniosła zakupy, rozpakowywaliśmy je, a w piecu coś zaczęło szumieć. Zbagatelizowałem to jak zwykle, myślałem, że jakieś papiery szeleszczą albo coś. No i wybuchło… było źle, chłopaki poparzone, babci na szczęście się nic nie stało. Wylądowaliśmy w szpitalu i spędziliśmy tam całe święta i Nowy Rok” – mówił nam jeden z wnuków Grażyny Walewskiej.  -„Całe święta byliśmy w Kielcach w szpitalu. Przykre były te święta, bo to się stało tuż przed nimi – 18 grudnia. Ale… dzięki dobrym ludziom, którzy przyjechali do nas na wigilię – moi starsi wnuczkowie byli, znajomi, sąsiadka z całą rodziną. To, czego potrzebowaliśmy, to nam przywieźli – ciasto, wypieki, wędliny oraz wiele innych rzeczy. Chyba nie jesteśmy takimi złymi ludźmi, skoro o nas tak dbali… do dzisiejszego dnia dbają” – dodaje Grażyna Walewska.

Tak prezentuje się nowy dom Walewskich.

Przeżycie było ciężkie zarówno pod względem majątkowym, jak i psychicznym –„Gdyby nie lekarze, gdyby nie psycholodzy – nie wiem czy dałabym sobie z tym radę. Co przyszłam tutaj to wracałam z płaczem. Ale psycholodzy mi pomogli w tym wszystkim. Wyciszyłam się, uspokoiłam i po prostu było dobrze. Do tej pory funkcjonuję na lekach, ale już jestem szczęśliwa. Już jest dobrze. Mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej” – zaznacza właścicielka domu, w którym doszło do wybuchu.

Gdzie udała się babcia z trzema wnukami po utracie dachu nad głową? W jakich warunkach przez dwa lata żyła ta nietypowa, czteroosobowa rodzina? –„Mieszkałam w ŚODR w Modliszewicach. Dyrektor szkoły, pani Makuch miała z mężem po swoich rodzicach mieszkanie. Ich córka powiedziała im co się stało i wypożyczyli nam to mieszkanie. Czynsz płaciliśmy, tak jak się mieszka normalnie w bloku tak płaciliśmy wszystkie opłaty. Stamtąd było blisko wszędzie – do kościoła, do sklepu, chłopaki do szkoły. Teraz już zabraliśmy stamtąd rzeczy i mamy uprzątnąć wszystko do końca roku, żeby od stycznia już opłat nie płacić. Zostało jeszcze trochę porządków, ale to już po świętach” – opowieść kontynuowała Grażyna Walewska. -„Jak mieszkaliśmy w blokach przebywaliśmy wszyscy w jednym pokoju – było tłoczno, ciasno. Ogarnialiśmy to jakoś, ale jednak lepiej, gdy jest więcej miejsca. Teraz każdy dba o swój porządek, swoje klamoty i nikt nikomu nie przeszkadza” – dodaje Kacper, wnuk Grażyny Walewskiej.

Dom Walewskich zaraz po wybuchu był w bardzo złym stanie, nie było ścian, stropy ledwo wytrzymywały. Budowę trzeba było przeprowadzić całkowicie od nowa. Znaleźli się jednak ludzie o wielkich sercach, którzy to umożliwili. Między innymi była to Fundacja „Fabryka Marzeń”. Jej członkowie podjęli się prac nad zniszczonym budynkiem. Bardzo pomogłą firma „Barlinek”, która obiecała rodzinie roczny zapas pelletu do ogrzewania. Wiele prywatnych osób oraz mniejszych przedsiębiorców także wspomogło poszkodowanych – dostali piec, farby, gips oraz wiele innych, potrzebnych do remontu oraz codziennego funkcjonowania rzeczy.

Kacper Walewski opowiedział nam o tragedii, która miała miejsce dwa lata temu.

Rodzina straciła w jeden dzień wszystko, co miała. Jednak dzięki pomocy od wielu ludzi o otwartych sercach stało się to, że dwa lata później Walewscy mogli wprowadzić się do nowego domu. Czy to nie cud? –„Może i to jest cud. Może gdzieś tam ten palec boży nade mną jest. Może, jak to mówią, Jezus sam cierpiał i teraz nam daje krzyżyki, żebyśmy my też inaczej żyli… nie wiem, nie mam pojęcia, ale może rzeczywiście jest to jakiś cud. Jedna osoba wszystkim nie pomoże, ale jednej osobie wszyscy pomogą!” – opowiadała nam Grażyna Walewska.

Do licznych akcji charytatywnych zaraz po tragicznym wydarzeniu przyłączyli się także mieszkańcy Modliszewic, którzy okazali gigantyczne wsparcie dla rodziny. Byli to między innymi: proboszcz parafii w Modliszewicach Marek Rosiński, który zbierał po niedzielnych mszach pieniądze na rzecz Walewskich, była sołtys Modliszewic Beata Stefańczyk, która jako pierwsza przyszła do Szkoły Podstawowej w Modliszewicach z propozycją zorganizowania akcji charytatywnej dla poszkodowanych oraz Dominika Banasik-Kijewska, która założyła i przeprowadziła internetową zbiórkę pieniędzy.

„Ta historia jest swego rodzaju klasyką potwierdzającą starą prawdę – gdy Bóg jedne drzwi zamyka, to otwiera inne. To nieszczęście, które wydarzyło się jakiś czas temu, było jednocześnie źródłem zmian na lepsze. To jest niemalże całkowicie nowy dom dla poszkodowanych, to jest powrót do zdrowia wszystkich, którzy ucierpieli, a także uwolnienie ogromnych pokładów dobroci w ludziach, którzy ze współczuciem oraz potrzebą pomocy pospieszyli i każdy na swój sposób jak mógł, tak pomógł. My również nie stoimy z boku – gmina poprzez swoje instytucje udzielała takiej pomocy jaka była konieczna, koordynując akcje zbierania pomocy rzeczowej jak i finansowej. Nadzorowała także niejako cały proces budowlany na tyle, na ile pozwala prawo. Wydaje mi się, że ten sukces ma źródło w autentycznej, ludzkiej solidarności” – mówi burmistrz Końskich Krzysztof Obratański.

Dla Walewskich zorganizowano charytatywne jasełka. Koordynowała je Agnieszka Stanek.

Większość mieszkańców Modliszewic o Walewskich ma bardzo dobre zdanie.

„Myślę, że to są bardzo dobrzy ludzie. Pani jest bardzo sympatyczna, zawsze uśmiechnięta i pozytywna osoba. Wnuczkowie również tacy są. Myślę, że to bardzo fajni, sympatyczni ludzie” – opowiada Katarzyna, mieszkanka Modliszewic.

„To są bardzo dobrzy ludzie, grzeczni, mili, uczynni. Wnuczkowie także są bardzo grzecznymi chłopcami. Niczego złego na tę rodzinę nie mogę powiedzieć” – zaznacza Ewa Nowak, obecna sołtys Modliszewic.

Na rzecz rodziny Walewskich w czwartek 19 grudnia w Szkole Podstawowej w Modliszewicach odbyły się jasełka charytatywne. Frekwencja na wydarzeniu była gigantyczna, co pokazało, jak w obliczu tragedii mieszkańcy wsi potrafią się niesamowicie zjednoczyć. –„Przyszedłem tu, żeby wesprzeć rodzinę. Po takiej tragedii to cud że przeżyli. Byli w środku podczas wybuchu. To, że wyszli z tego cało, naprawdę należy do cudów” – opowiada Czesław, mieszkaniec Modliszewic.

Podobna inicjatywa na rzecz rodziny odbyła się również w poprzednim roku. W tegorocznej edycji o program artystyczny zadbały nauczycielki ze Szkoły Podstawowej w Modliszewicach: Marzena Jańczyk, Grażyna Marczak, Joanna Kędzior-Szewczyk i Joanna Makuch. Mali aktorzy przedstawili dobrze znaną nam historię, która kilka tysięcy lat temu rozegrała się w Betlejem. Oprócz tego śpiewali piękne kolędy, a na koniec złożyli wszystkim świąteczne życzenia. Jednocześnie trwał tam także kiermasz pełen wypieków i świątecznych ozdób, z którego zysk został przekazany Walewskim. Na jasełkach obecni byli także burmistrz miasta i gminy Końskie Krzysztof Obratański, wiceburmistrz Krzysztof Jasiński oraz wspomniany wyżej ks. proboszcz Marek Rosiński.

Koordynatorem tegorocznej, charytatywnej akcji w szkole była Agnieszka Stanek, która po zakończeniu przedstawienia przemówiła do zgromadzonych: –„Zebraliśmy się tutaj po to, żeby pokazać sobie na co dzień czym jest miłość, żeby nauczyć się kochać, żeby uczyć nasze dzieci dzielić się sobą. Widzieć te wartości, które są najważniejsze, a o których zapominamy. Jest to czas Bożego Narodzenia – możemy być ze sobą, dzielić się radością oraz tym, że jesteśmy dla siebie mili, serdeczni i mamy otwarte serca. Dziękuję wszystkim za takie liczne przybycie. Jestem z Was naprawdę bardzo dumna, że przyszliście tutaj dzielić się z nami tą miłością i otwartością swojego serca” – mówiła do zgromadzonych Agnieszka Stanek.

Z okazji świąt Bożego Narodzenia od całej redakcji tkn24.pl pragniemy winszować rodzinie Walewskim wszystkiego, co najlepsze. Życzymy Wam zdrowia, wspaniałych ludzi wokół siebie oraz spokoju, którego w końcu doświadczycie w nowym domu. Wesołych i radosnych świąt!

A jeżeli ktoś z Państwa chciałby rodzinie Walewskich pomóc, bo ich dom ciągle nie jest w pełni wyposażony to cały czas istnieje taka możliwość. Wystarczy zadzwonić do Grażyny Walewskiej pod numer 510 123 353.

Zdjęcia:

REKLAMA

Dodaj komentarz