REKLAMA

Ukraińskie dzieci w naszych szkołach. Odwiedziliśmy podstawówkę w Dziebałtowie [wideo, zdjęcia]

Już blisko 90 dzieci uciekających przed wojną w Ukrainie dołączyło do szkół i przedszkoli w gminie Końskie. Najwięcej, bo 30 uczniów przyjął Zespół Placówek Oświatowych w Stadnickiej Woli, 22 Szkoła Podstawowa w Dziebałtowie. Tę drugą placówkę odwiedziliśmy z naszą kamerą. 

REKLAMA

Dla niewielkiej jednostki w Dziebałtowie przyjęcie 22 nowych uczniów z dnia na dzień to spore wyzwanie organizacyjne –„Od momentu kiedy pojawili się uchodźcy z Ukrainy w ośrodkach w Sielpi to wiadomo było, że jeżeli trafią one do szkoły to trafią w pierwszym momencie do szkoły w Dziebałtowie. Szkoła Dziebałtów ma w obwodzie Sielpię Wielką i 14 marca pojawiły się pierwsze mamy z dziećmi i zdecydowały się zapisać je do naszej szkoły. Od 15 marca ta grupa urosła do 23 uczniów. Taki stan mam na dzisiaj, co w małej szkole, w której wcześniej było 151 uczniów jest sporym odsetkiem i sporym problemem” – mówi nam Beata Zbróg, dyrektor Szkoły Podstawowej w Dziebałtowie.

W Dziebałtowie mimo to wciąż jest kilka wolnych miejsc w klasie pierwszej oraz klasach piątej, szóstej, siódmej i ósmej. W całej gminie Końskie na wtorek 29 marca przyjęto do szkół i przedszkoli dokładnie 89 uczniów – w tej grupie 16 dzieci to przedszkolaki. Wielu rodziców ukraińskich póki co nie zdecydowało się posłać dzieci do naszych szkół –„Tylko na Sielpi mamy 203 dzieci w wieku od 1,5 roku do 15 roku życia, a więc takich, które mogą trafić do przedszkoli lub do szkół podstawowych” – mówi nam Krzysztof Obratański, burmistrz miasta i gminy w Końskich.

REKLAMA

Duża część z pozostałej grupy dzieci uchodźców z naszego regionu uczestnicy w zdalnych zajęciach, które organizuje Ukraińskie Ministerstwo Edukacji. Co więcej: część spośród 89 uczniów chodzących do koneckich szkół także bierze udział w zdalnych lekcjach tworzonych przez swój rodzimy system edukacji.

Uczniowie przyjęci do szkół w gminie Końskie korzystają z publicznego transportu –„One zaraz pierwszego dnia wsiadły z grupą dzieci polskich, przyjechały do szkoły, pod szkołą wysadzamy je w naszej zatoczce, po zajęciach ze świetlicy są wyprowadzane przez panie i wędrują z powrotem na przystanek w Sielpi, gdzie odbierają je mamy” – tłumaczy dyrektor Zbróg.

A jak wygląda współpraca ukraińskich uczniów z polskimi, jak szkoła radzi sobie z barierami językowymi? O tym ponownie dyrektor Beata Zbróg –„Ta asymilacja to im młodszy rocznik tym jest fajniejsza i pełniejsza, a im starszy rocznik tym jest bardziej dojrzała i wyważona. W przypadku małych dzieci one szybko łapią kontakt, uczą się podstaw języka. Świetnie współpracują na WF-ie, zajęciach artystycznych – tu nie ma różnic. Natomiast w przypadku dzieci starszych było wyraźnie widać traumę i zamknięcie. To co jest naszym największym sukcesem to to, że one się już zaczynają śmiać, bawić, nawiązywać relacje towarzyskie między sobą. To jest chyba to co zyskamy z tej sytuacji […] Jeśli chodzi o barierę językową to dzieci mają od zeszłego tygodnia dwie dodatkowe godziny języka polskiego na każdy etap edukacyjny z naszymi nauczycielami, którzy uczą je języka polskiego. Również od zeszłego tygodnia zatrudniona jest nauczycielka, która jest Ukrainką mieszkającą już od dwóch lat w Polsce. Ona służy nam za pomoc  w tych najbardziej newralgicznych momentach, kiedy my już naprawdę nie potrafimy się dogadać. Przy czym co jest dla nas ważne: te dzieci mówią po ukraińsku, zazwyczaj słabo po angielsku i nie chcą mówić po rosyjsku, który to język byłby dla starszych nauczycieli nieco łatwiejszym do ogarnięcia. Ta pomoc nauczycielki ukraińskiej rzeczywiście była nam niezbędna i świetnie, że ją mamy”  – dodaje Beata Zbróg.

Szkoły w całej Polsce, także w naszym regionie radzą sobie z napływem nowych uczniów. Gorzej jest jednak z samym systemem edukacji. Trudno bowiem uczyć ukraińskiego ucznia np. siódmej czy ósmej klasy pod kątem przygotowania do egzaminu kończącego podstawówkę skoro nie wiadomo jak on będzie dla nich wyglądał i czy w ogóle będzie zorganizowany. Nauczyciele w całym kraju narzekają na brak jasnych instrukcji i decyzji na szczeblu rządowym.

REKLAMA

Dodaj komentarz