Barbara Zaborek to 59-letnia mieszkanka miejscowości Czerwony Most w gminie Końskie. Kobieta jest samotna – jej mąż i dzieci nie żyją, a wnuk trafił do rodziny zastępczej. Do naszej redakcji zgłosił się sąsiad kobiety, który jako pierwszy opowiedział o jej trudnej sytuacji. Skontaktowaliśmy się więc z panią Barbarą, która opowiedziała nam o sobie, a także z Miejsko-Gminnym Ośrodkiem Pomocy Społecznej w Końskich.
REKLAMA–„Nas było czworo. Najpierw syn umarł, później mąż, niedawno córka – będą teraz 4 lata od kiedy nie żyje. Jest mi ciężko, nie mam pracy, z opieki społecznej nie korzystam. Z opieki dostawali paczki, ja nie dostałam ani jednej. Pijacy dostają, a ja nic. Jestem w potrzebie. Żebym chociaż jakąś pracę dostała… […] Pytam się ludzi, żeby mnie zatrudnili, bo brakuje mi tego roku. Od stycznia bym dostała emeryturę, na razie jak mnie ktoś zawoła to posprzątam. Wczoraj u znajomego pomogłam przy praniu, to kupił mi jedzenie” – opowiadała nam Barbara Zaborek.
W rozmowie z nami potrzebująca wielokrotnie podkreślała, że najbardziej potrzebuje pracy. Chce znaleźć stałe źródło dochodu dla wnuka, który został jej odebrany i umieszczony w rodzinie zastępczej –„Miałam wnuczka, ale mi go zabrali. Wzięli go do rodziny zastępczej. Chciałabym, żeby wrócił, ale musi być zrobiona łazienka i muszę mieć stały dochód – to jest najważniejsze. To wszystko, bo szkoła jest blisko, dziecko by chodziło” – mówiła nam Barbara Zaborek.
REKLAMASytuacją kobiety nie zainteresował się nikt z jej otoczenia. Jak przyznaje dyrektor Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej Aneta Mikuszewska-Sorn, pracownicy socjalni nie otrzymali żadnych zgłoszeń odnośnie trudnej sytuacji potrzebującej.
–„Pani Barbara od kilku lat nie korzystała ze świadczeń pomocy społecznej. Wcześniej systematycznie i długotrwale ubiegała się o pomoc. Od kiedy podjęła pracę 4 lata temu przestała się o pomoc społeczną ubiegać. Nie było sygnałów ze środowiska – czasem sąsiedzi czy sołtysi, a nawet czasami radni Rady Miejskiej widząc trudną sytuację materialną i bytową zgłaszają do ośrodka przypadki osób, którym należałoby pomóc. Wówczas pracownicy socjalni sprawdzają środowisko […] W tym przypadku nie mieliśmy takich sygnałów” – mówiła nam Aneta Mikuszewska-Sorn.
Aż do piątku kobieta nie zgłaszała się do ośrodka pomocy społecznej mimo ciężkiej sytuacji –„Pani Barbara w dniu dzisiejszym po rozmowie z pracownikiem socjalnym przyznała, że sąsiedzi mówili jej, żeby zgłosiła się do ośrodka, ale tego nie zrobiła, bo się wstydziła. Niezrozumiałym dla mnie jest fakt, że pani Barbara się nie zgłosiła, mimo, że takiej pomocy potrzebowała” – informuje nas dyrektor MGOPS w Końskich.
Jak przyznaje dyrektor ośrodka pomocy społecznej pani Barbara po piątkowej rozmowie z pracownikiem MGOPS w Końskich otrzymała już pomoc, a następnie ośrodek będzie na bieżąco monitorował sytuację materialną, bytową i rodzinną potrzebującej. Dyrektor zapewnia nas, że pracownicy socjalni będą rozmawiać z kobietą o dalszych formach pomocy.
A jeżeli ktoś z Państwa chciałby zaoferować dowolną pomoc pani Barbarze, prosimy skontaktować się z nią pod numerem telefonu 530 424 018.
Zdjęcia:
Aneta Mikuszewska-Sorn – Ta Pani nigdy nie powinna znaleźć w tymi miejscu tj. w opiece społecznej. Pani nie rozumie dlaczego potrzebująca osoba nie zgłaszała się do pomocy społecznej zdanie wcześniej stwierdzając, że potrzebująca kobieta się wstydziła. Kolejną absurdalną sytuacją jest fakt, że z wielką pewnością siebie Pani zapewnia, że stale monitorują środowiska i nic nie wiedzieli. Co to za monitoring? Monitoring i pomoc polega na zabraniu dziecka od najbliższej osoby.
[…] Most w gminie Końskie postanowił odnieść się do tematu (wspomniany reportaż znajdziecie TUTAJ). Poniżej znajdziecie rozmowę z pracownikami społecznymi w […]
Panie Michale Ma Pan 100 % racji ! Nie wiedzieli o jej sytuacji ale dziecko zabrali! Przecież lepiej dać kupę kasy rodzinie zastępczej co miesiąc niż wspomóc babcię Skandal! Nie mogłam słuchać tej wyfiokowanej paniusi! Zero empatii! Ciepła posadka za biureczkiem tyle w temacie!