Rozmawialiśmy z Natalią, która do Sielpi uciekła z ostrzeliwanej Odessy. Podsumowujemy też dotychczasowe informacje dotyczące przyjazdu osób uciekających przed wojną do naszego regionu.
REKLAMAZorganizowane grupy uchodźców z granicy zostały wysłane do ośrodków Łucznik, Kuźnica, Kasia i Energetyk w Sielpi, a kolejne kilkadziesiąt osób jest też w hotelu ŚODR w Modliszewicach.
W Hotelu Kuźnica spotkaliśmy panią Natalię z Odessy, która opowiedziała nam o swoich przeżyciach przed ucieczką z ogarniętej wojną Ukrainy –„Mieliśmy tak, że co dzień było gorzej. Bardzo często strzelali. Nasi wojskowi jednak bardzo dobrze dbali o nasze miasto. Bardzo często te rakiety, które lecą na Odessę one nie dolatują. Natomiast to było bardzo straszne, bo cały dzień chowaliśmy się w jakiś miejscach, gdzie było bezpieczniej niż w domu. Bardzo strasznie tam teraz jest. Została tam moja siostra, siostrzenica, mój mąż też… mamy kontakt i wiemy, że co dzień to jest gorzej i jeszcze więcej strzelają” – opowiada nam kobieta.
REKLAMAPani Natalia uciekła z córkami, ale w Ukrainie wciąż pozostaje jej rodzina. Uchodźczyni podkreśla, że w Polsce czuje się dobrze i na ten moment niczego jej nie brakuje –„Przyjechałam z dwoma córkami: Mileną i Anitą […] Tu jest bardzo bezpiecznie, przyjemni ludzie, wszyscy bardzo mili, dbają o nas. Bardzo to przyjemne. Wszystko tutaj mamy, nic takiego konkretnego nam nie potrzeba. Każda osoba jakiś małych rzeczy pewnie tak, ale ogólnie wszystko mamy” – mówi uchodźczyni i podkreśla, że jej mąż na pewno do niej nie dołączy, bo chce on walczyć o niepodległość swojego kraju –„Siostra może ucieknie. Mąż nie. On chce bronić Ukrainy i on nie pojedzie nawet jeśli jego wypuszczą”.
Obecnie w Sielpi oraz w Modliszewicach przebywa ponad 600 uchodźców, przede wszystkim matek, dzieci i nastolatków. To stan na wtorek 8 marca. Jednak liczba ta może się szybko zmienić. Wielu Ukraińców szuka przystani gdzie indziej, większość ciągle się zastanawia, a wielu spośród uchodźców na przykład nie wyobraża sobie życia poza dużym miastem. Duża część z nich mieszkała dotychczas np. w Charkowie, Odessie, czy Kijowie –„Nasi przyjaciele z Ukrainy natychmiast po przybyciu tu szukają kontaktu z krewnymi, znajomymi, którzy już w Polsce mieszkają. Jeżeli to jest możliwe to zmieniają lokalizację na tę bliższą swoich, gdzie będą się czuć pewniej. Cały czas dojeżdżają również nowi” – tłumaczy nam Krzysztof Obratański, burmistrz miasta i gminy Końskie.
Te słowa potwierdza też pani Natalia, która także nie wie jaki dalszy los czeka ją i jej córki. Pewna jest tylko jednego – chce wrócić do swojej ojczyzny –„Teraz myślimy o tym czy zostać w Polsce, czy jechać, bo mamy rodzinę w innym kraju, ale tak – planujemy wrócić później do Ukrainy” – mówi nam kobieta.
A jakie są potrzeby „naszych” Ukraińców? Wraz z każdą przyjeżdżającą grupą pojawiają się nowe – warto o nich czytać na grupie Solidarni z Ukrainą – Końskie w portalu Facebook – tam nawet z godziny na godzinę pojawiają się najświeższe informacje.
Młode Ukrainki, które chciałyby tu zostać dłużej dopytują o pracę dla siebie –„Mamy też sporo pytań o pracę. To jest ciekawe, że to są rzeczywiście uchodźcy wojenni i te młode kobiety pytają o to gdzie mogą podjąć pracę. One nie chcą być ciężarem, nie chcą być na czyimś utrzymaniu, one chcą zarobić na swoje utrzymanie. W związku z tym prowadzimy również ankietyzację pod kątem kwalifikacji zawodowych by znaleźć im jakieś miejsce u nas. Liczę na współpracę z Powiatowym Urzędem Pracy, który jest powołany do tego by w takich sytuacjach pomagać” – opowiada burmistrz Obratański.
Wiadomo, że między przybyszami, a choćby organizującymi im pomoc jest bariera językowa. Przedstawiciele gminy Końskie próbowali wybadać jakimi językami mogą posługiwać się uchodźcy – „Jedno z naszych pytań ankietowych dotyczących języka komunikacji zawierało podpowiedź, że może to być język ukraiński, rosyjski lub angielski i na język rosyjski uchodźcy reagują wręcz alergicznie. To nie jest język, którym chcieliby się posługiwać podczas pobytu w Polsce i trudno im się dziwić” – opowiada Obratański.
Na ten moment sytuacja w Sielpi wydaje się być opanowana, ale co będzie bliżej sezonu turystycznego? Włodarz Końskich liczy na to, że do tego czasu rząd zadba o stałe, a nie tymczasowe rozwiązania dla uchodźców –„Jasne jest, że ośrodki które mają charakter wypoczynkowy mogą służyć do przyjęcia uchodźców w doraźnym trybie. Nikt z właścicieli oferując swój ośrodek nie myślał, że będzie on również w sezonie miejscem pobytu uchodźców. Myślę, że do końca kwietnia najpóźniej będzie ten problem rozstrzygnięty i będą docelowe lokalizacje” – mówi nam burmistrz.
Wiadomo, że w całym kraju, również w powiecie koneckim, mnóstwo rodzin zgłasza chęć przyjęcia ukraińskich uciekinierów przed wojną do siebie. Obecnie rząd przygotowuje specustawę, która ma pomóc Ukraińcom stanąć na nogi. Jej głównym założeniem jest niezostawienie nikogo bez pomocy, a zainteresowani pozostanie w Polsce mają otrzymać szansę zasymilowania się z naszym krajem.
Zdjęcia:
[…] Uchodźcy w gminie Końskie. Co wiemy? [wideo] – TKN24 […]