O tym wydarzeniu uczą się niemal wszyscy studenci historii, a także dziennikarstwa w Polsce. Mowa o „Masakrze w Końskich”. Dokładnie 12 września 1939 roku na rynku w Końskich Niemcy zamordowali 22 Żydów, a świadkiem tego wydarzenia była reżyserka uznawana za matkę propagandy Leni Riefenstahl.
REKLAMAW środowisku żydowskim wydarzenie to znane jest na całym świecie. Po II wojnie światowej to właśnie Leni Riefenstahl nadała mu znaczenia twierdząc, że to w Końskich poznała okrucieństwo wojny, a w tym momencie chciała uciec z frontu. O Końskich wspominają jej dokumenty kręcone podczas ataku Niemców na nasz kraj, a ich analizą obecnie zajmują się studenci dziennikarstwa oraz public relations na wielu uniwersytetach w Polsce i poza granicami kraju.
REKLAMA
Przebieg Masakry w Końskich (źródło: Wikipedia):
W dzień pogrzebu (w Końskich miał miejsce pogrzeb 4 Niemców, którzy wcześniej zginęli podczas walk z polskimi ugrupowaniami) żołnierze batalionu rozpoznania lotniczego niemieckiej 10. Armii razem z członkami Reichsarbeitsdienst (pol. Służby Pracy Rzeszy) spędzili na skwer przy kolegiacie grupę ok. 40–50 żydowskich mężczyzn wyciągniętych z sąsiednich domów. Żydom polecono wykopać groby dla poległych żołnierzy Wehrmachtu. Niektórzy mężczyźni otrzymali w tym celu łopaty, inni byli jednak zmuszeni kopać mogiły gołymi rękoma. Niemcy brutalnie znęcali się nad zatrzymanymi, bijąc ich sztachetami i kolbami karabinów. Żydzi, którzy na skutek ciosów upadali na ziemię byli kopani w twarz. Jeden z żołnierzy był tak okrutny, że obecny na skwerze porucznik Luftwaffe poczuł się zmuszony odprowadzić go do koszar. Przybyły na miejsce zdarzenia wojskowy komendant miasta – major Schulz – nie zabronił jednak żołnierzom katowania Żydów. Ograniczył się jedynie do wygłoszenia uwagi, że „Żydzi ponoszą wprawdzie winę za wszystkie nieszczęścia, jakie nawiedziły teraz świat, mimo to jednak żołnierze niemieccy muszą utrzymywać dyscyplinę i wystrzegać się ekscesów”.
Mimo tak niejednoznacznej postawy komendanta Żydom pozwolono wówczas udać się do domów. Zanim jednak zdążyli się rozejść żołnierze ponownie zaczęli bić ich i kopać. Kolejny wybuch agresji spowodował panikę wśród Żydów, którzy w poszukiwaniu schronienia rzucili się do bramy kamienicy przy pl. Kościuszki 3. W tym momencie na plac wjechał niemiecki samochód wojskowy, kierowany przez podporucznika Brunona Kleinmichela. Widząc zmierzającą w jego kierunku dużą grupę mężczyzn Kleinmichel otworzył ogień z pistoletu maszynowego. Za jego przykładem do uciekającego tłumu zaczęli także strzelać pozostali żołnierze. Kleinmichel wyszedł następnie z pojazdu i kontynuował ostrzał. Gdy strzelanina ustała okazało się, że 19 Żydów poniosło śmierć, a kolejnych ośmiu odniosło rany. Do 15 września zmarło jeszcze trzech rannych, co podniosło łączną liczbę ofiar do 22.
Ocalałym z masakry Żydom polecono uprzątnąć zwłoki, które następnie pogrzebano na cmentarzu żydowskim w Końskich. Ofiary mordu upamiętnia obecnie pamiątkowa tablica na ścianie kamienicy przy pl. Kościuszki 3.