To była bodaj największa zbrodnia na terenie Końskich. W latach 1941 – 1943 hitlerowcy wymordowali w tym miejscu 23 tysiące jeńców, głównie pochodzenia radzieckiego.
REKLAMAObóz funkcjonował na terenie obecnego Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 2 przy ulicy Warszawskiej. Na placu wielkości boiska piłkarskiego przez lata więzieni byli wszyscy niewygodni dla niemieckiego prześladowcy. – „Tu w latach 1941-43, a nawet do 44 roku istniał obóz Jeńców Sowieckich, ale i Norweskich. Wśród ofiar byli obywatele Rosji, Ukrainy, Białorusi, Gruzini. Byli też Żydzi, były osoby cywilne. Śmierć poniosło tu 23 tysiące osób, a przewinęło się przez obóz 26 tysięcy jeńców. Umieralność była ogromna. W Europie Zachodniej umieralność w obozach sięgała ledwo 5 %. Średnia w Polsce to 57,5 %, a w Końskich w tym obozie umieralność sięgnęła 90 %.” – opowiada regionalista, Wojciech Pasek .
Tak wielki zbiorowy mord musi poruszać wyobraźnię. Bogdan Soboń podkreślał, że żyjemy w czasach gdy zamach na kilkadziesiąt osób zwraca uwagę całego świata. Tutaj jawnie mordowano tysiące, a nikt nie reagował. – „23 tysiące ludzi to jest więcej niż obecnie mieszka w Końskich. Te liczby bezwzględne świadczą o tym co II Wojna Światowa przyniosła dla Europy, co przyniosła dla Polski. Jakim ogromnym zniszczeniem istnień ludzkich ona się zakończyła.” – zaznaczał starosta konecki.
REKLAMAWiększość jeńców radzieckich, a także norweskich nie ginęła w skutek starć z żołnierzami najeźdźcy. Hitlerowcy mieli inny sposób na prowadzenie tego obozu. Chcieli zagłodzić przetrzymywane tam osoby. W 90 % im się to udało.
„Dokuczał im głód. Teren obozu był doszczętnie ogołocony z krzewów i drzew. Kora z drzew była zdarta, bo nie mieli czym się żywić. Ginęli z głodu i powodu chorób. Większość z nich, bo 14 285 osób jest pochowanych we wspólnej mogile na odległej o 4 km stąd Baryczy. Dziennie jesienią 41 roku potrafiono wywieźć od 10 do 15 furmanek, na których znajdowały się zwłoki od 10 do 12 osób, czyli 150 osób dziennie potrafiło umrzeć z głodu i z chorób.” – opisywał warunki panujące w obozie Wojciech Pasek z koneckiego PTTK-u.
Kiedy więc w 2012 roku pojawili się krewni zamordowanego w tym miejscu jeńca, miasto i powiat długo nie zastanawiały się nad tym, co należy zrobić. – „Chciałbym przypomnieć wydarzenie z roku 2012 kiedy to na terenie naszego miasta pojawili się dwaj mieszkańcy Rosji, mieszkańcy Moskwy, którzy przyjechali tutaj po to by szukać śladów zaginionego w trakcie II Wojny Światowej członka swojej rodziny. W tym momencie zaczyna się historia, która sprawia, że dzisiaj możemy się tutaj spotkać.” – opowiada wiceburmistrz Krzysztof Jasiński.
W grudniu 2012 przedstawiciele Komisji Opieki nad Zabytkami działającej przy PTTK-u pod wpływem wspomnianej wizyty złożyli do Starosty i Burmistrza pismo, w którym zwrócili się z prośbą o godne upamiętnienie tego miejsca i ufundowanie tablicy. Odzew był pozytywny, mimo napiętych stosunków Polska – Rosja. Jak podkreślają władze tu nie o narodowość poległych chodzi, a o to, że każdy z nich był po prostu człowiekiem. – „Nie tylko nie wahaliśmy się, ale przekonała nas komisja do spraw zabytków. Chodzi o godne uczczenie nie tylko faktu, że ten obóz istniał, ale o to, że zginęło tu 23 tysiące ludzi.” – mówi Jasiński.
Upamiętniająca tablicę, która znajduje się w murze zespołu szkół, a dawniej murze granicznym obozu w czwartek odsłonili: wiceburmistrz Końskich Krzysztof Jasiński, starosta konecki Bogdan Soboń, szef miejscowego PTTK-u Wojciech Pasek i przewodnicząca Komisji Opieki nad Zabytkami Marzenna Kwietniewska-Cisak.
Zdjęcia: