REKLAMA

Jak radzą sobie Ukraińcy w gminie Końskie. Bilans półrocza [wideo]

Czy Ukraińcy, którzy sprowadzili się zaraz po wybuchu wojny na tereny gminy Końskie, nadal tu są? Gdzie mieszkają, z czego żyją, jak sobie poukładali życie i co z edukacją ich dzieci? Opowiadają nam o tym Burmistrz Krzysztof Obratański i Kristina z Kijowa, obecnie mieszkanka Końskich.

REKLAMA

Wojna na Ukrainie rozpoczęła się  24 lutego.  Pierwsze rodziny trafiły do naszego powiatu na krótko po tym, następnie w marcu w Sielpi zakwaterowano ok. 600 osób.  Władzom los tych ludzi od początku nie był obojętny. „Na szybko” zapewniono im dach nad głową, wikt i opierunek, tłumacza, a także wszelki dostęp do usług publicznych jak urzędy, czy służba zdrowia. Uchodźców zaopatrywano w przedmioty pierwszej potrzeby ze zbiórek materialnych. W przeciągu pół roku część Ukraińców przeprowadziła się w inne rejony Polski, czy Europy, ale dla tych co zastali Końskie nadal są azylem, ale czy domem? Gdzie się znajdują i jak sobie teraz radzą?

REKLAMA

Burmistrz Miasta i Gminy Końskie, Krzysztof Obratański odpowiada: – „W gminnych obiektach, w dwóch remizach OSP w Kazanowie i Dziebałtowie, mamy grupy Ukraińców z tzw. relokacji, czyli osadzonych tam, czy zamieszkałych decyzją wojewody i opiekujemy się nimi w ramach kontraktu z Urzędem Wojewódzkim. Natomiast w obydwu tych przypadkach znaczna większość dorosłych podjęła już pracę i w tej chwili są na etapie intensywnego poszukiwania jakiegoś lokum samodzielnego. Można powiedzieć, że z punktu widzenia zadań gminy ten problem przestał być palący, ponieważ w sposób naturalny nasze społeczeństwo wchłonęło tę grupę uciekinierów. Oni już samodzielnie mieszkają, podejmują pracę, starają się sami utrzymać” – mówi burmistrz Miasta i Gminy Końskie Krzysztof Obratański.

Kristina z Ukrainy, która mieszka w Końskich z dwoma synami, zgodziła się opowiedzieć o tym jak potoczyły się ich losy po przyjeździe do Końskich. Cała trójka trafiła tu w marcu z Kijowa, w tym momencie samodzielnie wynajmują mieszkanie i utrzymują się.

– „Bardzo nam tu pomagano i nie mieliśmy żadnych problemów na początku, dzieci od razu poszły do szkoły, ja znalazłam pracę, wszystko przebiegło dobrze. […] Poszliśmy do Urzędu Pracy i oni nam pomogli, powiedzieli gdzie się udać, pomogli nam zorganizować wszystko od strony prawnej w Urzędzie Pracy i w Urzędzie Miasta.[…] Największą trudność sprawił nam na początku język, zwłaszcza  małym dzieciom. Było to dużo zmian dla nich – zmienili się ludzie, mowa, i na początku to było problemem. Teraz nie ma tak dużego problemu, kiedy dzieci poszły do szkoły nie było takiego dużego problemu, jak to było na początku pobytu. Mają tam zajęcia jak wszystkie dzieci i takie dodatkowe lekcje języka polskiego, zorganizowane dla dzieci tej narodowości” – opowiada.

Jeden syn Kristiny uczęszcza do szkoły podstawowej, drugi do przedszkola. W Końskich we wszystkich placówkach znalazło się w tym roku szkolnym 83 dzieci z Ukrainy – 72 osoby w szkołach, 11 w przedszkolach. Języki słowiańskie są na tyle do siebie podobne, że dzieci, zwłaszcza starsze, dużo rozumieją z polskiej mowy. Kwestia czytania i pisania wymaga nieco więcej uwagi, ponieważ Ukraińcy posługują się alfabetem wywodzącym się od cyrylicy, a nie z łaciny, jak my. Natomiast nauczyciele bardzo chwalą uczniów ze wschodu, i wartości, które ze sobą wnieśli w szkolne progi. Postrzegają tych uczniów za pilnych, dobrze wychowanych i grzecznych. Pozostaje pytanie czy uchodźcy w tej sytuacji myślą o powrocie do ojczyzny?

-„Dziękujemy za możliwość pracy i nauki tutaj, ale czekamy na koniec wojny w Ukrainie i mamy zamiar wracać do domu. Mamy kontakt z naszymi znajomymi i przyjaciółmi z Ukrainy, którzy tutaj przyjechali i poznajemy się z ludźmi nie tylko z naszego miasta, ale też z innych. Namawiamy się wzajemnie do pomocy, zasięgamy od siebie informacji komu można pomóc i to robimy. To czy inni Ukraińcy chcą tu zostać, czy wracać do ojczyzny w dużej mierze zależy od tego czy mają mieszkanie, czy już nie, bo jest zrujnowane i nie ma do czego wracać” – odpowiada Kristina.

Wojna w Ukrainie trwa, choć przepowiadano jej szybki koniec. Ukraińcy już wrośli w tkankę społeczną Końskich na tyle, że nie są już gośćmi, a raczej sąsiadami.

REKLAMA


7 thoughts on “Jak radzą sobie Ukraińcy w gminie Końskie. Bilans półrocza [wideo]

  1. Konecczanka pisze:

    Panie Władza, jak sobie radzi 150 rodzin do grupowych zwolnień?

  2. Kasia pisze:

    Mogę pomóc rodzinie , praca i zakwaterowanie na Podlasiu.

  3. Tomik pisze:

    Pis nie wspomoże zakładów pracy tylko rozdaje zasiłki i 500+ dla bezrobotnych. Taka polityka Kaczora żeby bezrobotnemu dać zasiłki a nie pracę.

  4. Konecczanka pisze:

    Kolejni niech wyjeżdżają z tego prywatnego folwarku. Im więcej wyjedzie tym więcej będzie dla nich.

  5. mieszkaniec pisze:

    Konecczanka ,ty się lecz ze swoich frustracji …
    Poki nie za póżno !

    • jbcps pisze:

      O co ci chodzi człowieku? To jest dobre pytanie! Zamknięcie zakładów ceramicznych pozbawiło pracy nie tylko pojedyncze podmioty ale często też całe rodziny. I co oni mają teraz zrobić? Nie każdy ma doświadczenie budowlane żeby rzucać tynki czy układać płytki. Znaleźć pracę w naszym regionie z dnia na dzień nie jest łatwo. A ludzie mają zaciągnięte kredyty, które dodatkowo drożeją i kto ma im pomóc w takiej sytuacji? Ale przecież u nas lepiej wspomóc leniwy elektorat otumaniony tępą propagandą i paroma złotymi wyciągniętymi z kieszeni człowieka uczciwie pracującego, bo taki gamoń pozbawiony własnego myślenia pójdzie i zagłosuje.

  6. Konecczanka pisze:

    mieszkaniec,
    ja nie ulegam tandetnym prowokacjom

Skomentuj Konecczanka Anuluj pisanie odpowiedzi